piątek, 3 stycznia 2014

Prolog


Doprawdy, nie wierzyła w to co ją spotyka. Otarła spocone czoło i westchnęła. Udało jej się pokonać bandytów i po chwili potknęła się...
- Jajo? - zdziwiona uniosła brew wysoko. I to nietypowe, kolorowe... Dzięki temu, może dostanie więcej pieniędzy. Kiedy dotarła do handlarza aby odebrać nagrodę wyciągnęła jajo, a on zagwizdał cicho.
- To jest prawdopodobnie smocze jajo... - a dziewczyna o mało nie zemdlała z wrażenia. Niesamowite! Opanowała się, po czym schowała jajo do plecaka i ruszyła w drogę powrotną.
Patrzyła w powoli zachodzące słońce, był rok 791 dnia 25 kwietnia. Za kilka miesięcy rozpoczną się Wielkie Igrzyska Magiczne i gildia do której ona należy, bierze pierwszy raz w nich udział. Pheonix Chant, tak się zwie ta gildia. Szczerze powiedziawszy, wolała misje i zarabiać pieniądze niż być tam. Tak po prostu, nie przepadała za kontaktami z innymi ludźmi, irytowali ją. Lecz teraz, wracała pod przymusem z misji, aby się dowiedzieć kto bierze w nich udział, wszyscy członkowie mają być obecni. Grzywką zasłoniła lewą stronę twarzy. Nie chciała aby ktokolwiek widział jej na wpół zruinowaną twarz.
- Raz się żyje - westchnęła cicho, po czym otworzyłam drzwi gildii, akurat znowu była bójka. Lecz kiedy weszła od razu zrobiło się cicho, po czym usiadła w najdlaszym kącie gildii.

Nieco niechętnym wzrokiem ogarnęła swój strój. Sfatygowane ubrania, gdzieniegdzie rozdarte i poplamione krwią. Chciałaby najpierw udać się do domu. Jednak bała się, że tam, wśród wszystkich ciepłych wspomnień dosięgnie ją sumienie. Potrząsnęła głową i zamiast dłużej rozprawiać na swoim stanem duchowym, po prostu postawiła pierwsze kroki ku nieco łagodniejszemu stokowi wzgórza. Rozłożyła ręce na boki. Pomyślała, że gdyby miała w tej chwili skrzydła, to z chęcią by odleciała. Jednak ich nie posiadała. Zresztą - myślała - nie uniosłyby ciężaru mojego serca. Uśmiechnęła się, dając prztyczka wszelkim kryjącym się w niej odczuciom i zbiegła z pagórka, nieco powstrzymywana przez chłodny, wiosenny wietrzyk.
Kiedy znalazła się na dole jeszcze przyspieszyła i wychyliła się lekko do przodu. Biegła, jakby rzeczywiście szybowała w powietrzu. Śródstopiem, coraz rzadziej dotykała ziemi. Z wyciągniętymi rękami i promiennym uśmiechem na ustach wbiegła na ścieżkę wiodącą do lasu, mijając prowadzący do miasta trakt handlowy. Chwilę potem już kryła się wśród krętych ścieżek, znanych tylko sobie. Wydawała się być zwykłym dzieckiem, które śmieje się od tak, z radości życia.
Niedługo potem znalazła się pod wysokimi drewnianymi drzwiami gildii w wyrzeźbionym na nich napisem – „Phoenix Chant”. Z nieco mniejszym uśmiechem pchnęła niedomknięte skrzydło. Skoro tylko postawiła pierwszy krok w ogromnej hali ujrzała przed sobą kurtynę białych włosów i wystającą pochwę z mieczem.
Sekai? - zdumiała się, jednak po chwili pokiwała głową ze zrozumieniem. Mistrzyni nakazała powrócić wszystkim. Wliczając w to Enę, która została zmuszona nieco przyśpieszyć przebieg swojej misji. Odruchowo zacisnęła zęby.
-Ohayo, Sekai-san-powiedziała cicho, lecz Nightray chyba jej nie usłyszała.
Ena spuściła głowę, lecz zaraz podniosła ją z jeszcze szerszym uśmiechem, wyminęła białowłosą i potruchtała przez tłum zbierających się przy scenie magów, każdego witając tak samo. Niby wesoło, lecz z pewnym chłodem i podobnym sobie dystansem.

Jej gildia... Na jej twarzy zagościł leciutki uśmiech. Kochała tą gildię. Z każdym krokiem, czułą jak by była coraz bliżej domu. Kochała to miejsce. Leciutko westchneła, po czym weszła do pomieszczenia. Hol był ogromny, sporo stołów, ludzie się śmiali i bawili... Lecz kiedy weszła na dole pojawiła się ich Mistyrzyni, niezwykłą powage miała wymalowaną na twarzy, co się zdarzalo dosyć rzadko.
-Dzieciaki, zbierzcie się! - odezwała się, zawsze ich tak nazywała. Była czwartym Mistrzem, Valenitna McMilion - Mam bardzo ważne informacje dotyczące Magicznych Igrzysk! - wszyscy się natychmiast zebrali, w końcu poznają kandydatów, bo na pewno wybrała.
- Każdy z was wie, że w lipcu rozpoczynają się Wielkie Igrzyska - rozpoczęła Mistrzyni - I z trzymiesięcznym wyprzedzeniem, ustaliłam najnowszą drużynę naszej gildii, a w jej skład wchodzą.... Ena! Sever Adamas! Akira Tsubasa! Keith Blade! Oraz Sekai Nightray! - wszyscy zamarli słysząc ostatnie nazwisko, wszyscy patrzyli na białowłosą zszokowani. Z nią nie da się współpracować! - Idźcie się teraz zorganizować w lesie i potrenujcie! Powodzenia! - po czym Mistrzyni zaczęła pić alkohol.

Teraz, wszyscy znali już werdykt Valentiny, w gildii trwały obrady i zacięte dyskusje na temat doboru członków. Nie było chyba jednego maga, który nie miałby nic do powiedzenia. Każdy dorzucał swoje pięć groszy. Jednak wystarczyło dziesięć minut, aby zaperzeni i gotujący się z irytacji starsi i doświadczeni czarodzieje odetchnęli przy kuflu piwa, serwowanym przez uroczą barmankę, Larę.
Ena czym prędzej wydostała się z gildii. Po chwili, kiedy już mogła odetchnąć świeżym powietrzem na zewnątrz wieży natknęła się na kotka… Tego samego, który stał przy Valentinie na scenie. Ukucnęła i uśmiechnęła się do niego.
-Nie chcę żebyś brała udział, En-chan…-burknął.
Brunetka jednym wprawnym ruchem uchwyciła go za czerwoną chustkę zawiązaną na szyi i przycisnęła sobie do piersi.
-Ja też jestem zaskoczona-powiedziała z głową wtuloną w jego ciepłe, białe futro.-Ale mistrzyni tak zadecydowała. I tak jestem jej wdzięczna za zlecenia, ochronęi utrzymanie wszystkiego w tajemnicy-odsunęła od siebie Exceed’a i przekrzywiła lekko głowę.
Tylko jeden Ima mógł wiedzieć, że tak naprawdę chciała się skrzywić. Oj bardzo chciała, pragnęła tego, lecz nie mogła… Zupełnie w przeciwieństwie do niektórych ludzi. Jednak Ima w przekonaniu, że wszystko już w porządku, odwzajemnił uśmiech i już po chwili na jego plecach pojawiły się skrzydła, a on sam zwisł w powietrzu obok brunetki.
-No, czas już iść. Akira-san, Sever-san, Keith-san i Sekai-san pewnie na nas czekają-dodała pośpiesznie ukradkiem zerkając przez szparę w drzwiach, na zegar wiszący na ścianie.
-Nas?
-Hai- przytaknęła.
Kot od razu się rozpromienił. Uwielbiał czasami mieć świadomość, że Ena jest tylko dla niego. Wiedział, jak bardzo samolubny się okazywał. Jednak, nie mógł przestać. To dla niego szczerze się uśmiechała i rozmawiała z nim – bez zahamowań.
Nie myśląc już dłużej czym prędzej poleciał za oddalającą się już brunetką.
Sama nie bardzo chciała spotkać swoich nowych towarzyszy. Pojęcie nakama, wydawało się być zbyt odległe. W jednej chwili, jej uśmiech zrzedł i przez sekundę czuła, że już nie powróci.
Niedługo potem stała już na polanie. Ze zdziwieniem spostrzegła, że dotarła tu jako pierwsza. Dlatego też usiadła na najbliższej powalonej kłodzie i rozejrzała się po wiosennej scenerii lasu w pełnym rozkwicie. Był piękny.
Tymczasem Ima biegał za napotkaną biedronką, zupełnie, jakby takową widział po raz pierwszy.
Nagle zza jednej z sosen wychynął cień… Zaraz potem oczom Eny ukazała się drobna sylwetka chłopaka. Pierwsze, co zobaczyła to niesamowicie rzucającą się w oczy blond czuprynę z jednym odznaczającym się czarnym pasemkiem. Zaraz potem właściciel owych włosów uniósł powoli głowę i brunetka, oraz jej kot mogli zobaczyć twarz przybysza. Na bladej cerze widniały plamy fluidu, który wydawało się, ktoś pośpiesznie i niedbale ścierał jakąś szmatką, zważywszy też na czerwone otarcia. Nagle stalowo szare oczy Eny napotkały niesamowicie głębokie spojrzenie błękitnych, jak niebo tęczówek chłopaka. Na chwilę zamarła. Jednak zaraz uśmiechnęła się uspokajająco.
-Czyżby Akira-san?
Chłopak pokręcił głową i lekko się speszył, chowając za drzwo.
-Może Keith-san?
Spuścił głowę.
-Więc kim do cholery jesteś, mm?- mruknęła uśmiechając się tak samo, jak poprzednio, promiennie, lecz po wypowiedzianych słowach, przerażająco.
Blondyn aż podskoczył. Jak spłoszone zwierzę rozejrzał się po polanie i powoli wyszedł zza drzewa, lecz nie zbliżył się ani na krok więcej do brunetki.
-Sever Adamas, mag Diamentowego Tworzeni-nia… Proszę pani-wydukał, po czym niespodziewanie padł na ziemię, kuląc się i chowając głowę pod splecionymi na potylicy dłońmi.
Ena z wytrzeszczonymi oczami, lecz niezmiennym wyrazem twarzy przyglądała mu się z nieukrywanym zdziwieniem.
-Aa-a…-jęknął ktoś zza ogromnej, rozłożystej wierzby, pod którą to dziewczyna i jej Exceed spoczywali.-Znowu ty Sev? Co tym razem? Żuk, czy może konik polny?
Nagle zza tamtego właśnie drzewa wyszedł kolejny chłopak. Ten jednak był zdecydowanym przeciwieństwem Adamasa. On, wysoki, rosły i muskularny o zielonych, jak pola otaczające las oczach i włosach koloru morskich fal, pojawił się tuż przy niej. Zdawał się w ogóle nie dostrzec jej obecności. Jednak, w końcu musiał. Powiódł wzrokiem w tym samym kierunku, w który zwrócony był trzęsący się, jak osika blondyn.
-Aaa… To o to chodzi. Nie mów, że przestraszyłeś się dziewczyny Sev?- zrobił pauzę, obserwując zdecydowanie zgadzającą się postawę chłopaka.-Yare, yare… Z ciebie nic nie będzie. Sorry mała-zbliżył się nieco do Eny.
Po chwili jego duża, niemal, jak cała głowa brunetki ręka spoczęła na jej włosach i potargała je po bratersku.
-Jestem Akira Tsubasa, Wodny Zabójca Bogów. Ty to pewnie ta słynna Ena, która ma poprowadzić naszą drużynę?-tu się lekko skrzywił.-Uprzedzam, że z niektórymi…
-Witam panie i panowie~! W moim przypadku jednak was, płeć brzydką jedynie z grzeczności~!
-… nie jestem w stanie współpracować-dokończył smętnie, odwracając się w kierunku nadchodzącego maga.
Ena również podążyła zaciekawionym wzrokiem w tamtą stronę. Uniosła jedną brew do góry z lekkim zdziwieniem. Po czym odwróciła się i przejechała dłonią po twarzy, by znów zwrócić się ku przybyłemu z szerokim, powitalnym uśmiechem.
-A oto i idzie… Pierdolec jeden-syknął Akira.-Sev, możesz się wreszcie podnieść, zagrożenie zażegnane, pamiętaj, że jesteś wśród nakama.
Szatyn o opalonej i gładkiej cerze z kapturem ciemnej bluzy zarzuconym na niesforną czuprynę zbliżał się ku Adamasowi w momencie, w którym ten zaczął się podnosić. Jego złote oczy od razu zarejestrowały idealne włosy chłopaka i delikatną figurę. Zaraz ukucnął, wyrzucając za siebie trzymaną czerwoną różę.
-Dla ciebie tamten kwiat był zbyt brzydki-szepnął namiętnym tonem, ni stąd ni zowąd chwytając podbródek blondyna.-Czyżby to była ta słodka Ena, o której tyle słyszałem?
Sever wrzasnął głośniej, niż wydawałoby się, że można i już po chwili trzęsąc się, jak osika chował się za plecami Akiry.
-Nie-wtrąciła brunetka.-To ja jestem Ena, to był Sever-san, mag Diamentowego Tworzenia. Ten obok to Akira Tsubasa, Wodny Zabójca Bogów, a mój kompan nazywa się Ima, jest Exceed’em.
Zaskoczonej miny przybysza nie dało opisać się słowami. Przez kilka minut krążył po polanie rwąc sobie włosy z głowy i niemal zalewając się łzami z żałości. W końcu, zalecał się do chłopaka.
-Te, lalek, weź się ogarnij i przedstaw, jak człowiek-warknął Tsubasa, odwracając wzrok.
-Tere fere wodniczku, nie bądź taki do przodu. Ale dobrze-przytaknął.-Jakoże, nie dopuszczam sobie do niekulturalnych zachowań wobec dam…-tu przyklęknął na jedno kolano przed Eną i ujął jej dłoń w swe ręce i ucałował.-Jam jest Keith Blade, wielki… Słoneczny Drapieżnik, lecz nie tylko…
Ena uśmiechnęła się promiennie.
-Zamknij się z łaski swojej debilu, bo marnujesz cenne powietrze.
I w tym momencie wszystkim opadły szczeny.
-Brakuje jeszcze…-wydukał zażenowany Akira, uderzając się z otwartej dłoni w twarz.
Nim jednak zdążył dokończyć na polanie pojawiła się ostatnia magini. Piękna czarodziejka o białych, jak śnieg włosach i oczach, niczym morskie fale. Ogarnęła wszystkich krótkim spojrzeniem jednego nieprzykrytego przez włosy oka, po czym...

wtorek, 17 września 2013

Powitanie


Kurtyna unosi się w górę. Na scenie siedzi wysoka dziewczyna przy biurku, o krótkich włosach, coś skrobie w notesie.
Tsubasa: <wychodzi zza kulisów i wpada na wiadro, pociąga za sobą kurtynę i z hukiem zwala się na podłogę>
Tsukino: Tsubasa, przeszkadzasz mi. Znowu się potknęłaś o własne nogi, ciamajdo.
Tsubasa: Bo ty mnie wcale nie rozumieeeeesz T^T Wszystko przez to walone wiaderko! T^T <turla się na boki, zalewając łzami i zawijając w kurtynę>
Tsukino: Beksa-płaksa <wstaje, po czym odwija młodszą dziewczynę z kurtyny>
Tsubasa: Nie to teraz przesadziłaaś! JA NIE JESTEM płaksaaaaaaaaaaa! Nenenenenene! Kto się przezywa ten się tak samo nazywa <wystawia język>
Tsukino: Krowa ma dłuższy a się nie chwali <puszcza jej oczko, po czym patrzy na widownię> Ta beksa i ciamajda to moja przyjaciółka, Tsubasa.
Tsubasa: T^T Jesteś okrutna Tsukino-chaaaan... T^T
Tsukino: Postanowiłyśmy wam zaprezentować nasze długie i piękne opowiadanie.
Tsubasa: No czy takie piękne, to ja nie wieeem(moje partie T^T)... Ale na pewno długie, bo może ktoś mnie zna z oczojebnych opisów  Niah....
Tsukino: <chichocze pod nosem> W każdym razie miło was poznać.... Tsubasa widziałaś gdzieś mój piernik, który sobie zostawiłam na deser?
Tsubasa: <rumieni się i odwraca, chyłkiem wyciera okruszki z ust> Zaiste przykro mi, ale muszę stwierdzić, że nie.
Tsukino: A zresztą i tak chciałam je wyrzucić, bo  było przeterminowane. Ten kto je zjadł, dostanie niestrawności żołądka. 
Tsubasa: <masuje się po brzuchu> Boże dzięki ci, za wysoką odporność... T^T
Tsukino: <na twarzy ma niepokojący uśmiech, otacza ją mroczna aura> Tsubasa, co ja mówiłam, na temat jedzenia moich słodkości?
Tsubasa: Eee, żebym przedtem skonsultowała się z lekarzem lub farmaceutą, bo łakomstwo niewłaściwie stosowane może skończyć się kolizją twojej pięści z moją głową, a więc też uszczerbkiem na życiu lub zdrowiu?
Tsukino: <wyjmuje swój ogromny miecz> Tym razem to nie będzie moja pięść tylko mój dwuręczny miecz.
Tsubasa: A to nie było obusieczn... Zara o czym ja walę! T^T Boże, czemu jestem taka wolna ... <ucieka>
Tsukino: <zamierza ją gonić> Do zobaczenia w pierwszym rozdziale! <znika ze sceny>
Tsubasa: A nie miałyśmy jeszcze mówić o tym cholernym op... łooo! <słychać trzask i syk kota>
Tsukino: Wracaj Tu! <słychać dziwne krzyki, po czym pojawiają się na scenie> No musimy coś jeszcze opowiedzieć o naszym opowiadaniu.
Tsubasa: Aseseesee... <chwieje się, jak pijana> To bedzie fanfikszyn~! Na podstawie cudownego M&A, autorstwa Hiro Mashimy-sensei, pod tytułem <werble> Fairy Tail~!!!
Tsukino: Akcja będzie się toczyła podczas Magicznych Igrzysk, z kolei fabuła dotyczyła gildii, którą stworzyłyśmy, a zwie się ona: Phoenix Chant!
Tsubasa: Stworzyłyśmy, jak stworzyłyśmy - żeby nie było, nazwa zapożyczona z deviantartowej gildii <tu podaj link>, a zdjęcia postaci znalazłyśmy na dev'ie, bądź w googlach... Eeetto, to nie należy do nas, czy coś tam, nie kojarzę tych copyrightów ...
Tsukino: To już wszystko.... A teraz... Oddawaj moje ciacho! <goni ją, słychać krzyki>
Tsubasa: Od kiedy Tsucchi jest Kubą Rozpruwaczeeem? T^T <szczęk metalu, trzaski, uderzenia>
Tsukino: Dorwę Cię, dzieciaku! <opada nowa kurtyna, słychać krzyki>
Tsubasa: T^T Ja jestem martwa...!
Tsukino: Do zobaczenia w prologu! <nastaje cisza>